CIS Bydgoszcz

CIS myśli

Luca. Silencio Bruno. Wakacje.

Lato, lato, lato czeka
Razem z latem czeka rzeka
Razem z rzeką czeka las
A tam ciągle nie ma nas!

Śpiewaliście? Ja śpiewałem! :)

Tutaj by mogło trochę inaczej brzmieć…
Jakoś tak...?

Lato, lato czeka
Razem z latem czeka morze
Razem z morzem czeka Vespa
a tam ciągle nie ma nas!

Nie rzeka, a morze...nie las, a mała wyspa i...piękne nadmorskie, portowe, rybackie...z lat 50tych ...tak malownicze i piękne...miasteczko.
To sceneria filmu dla dzieci, byliśmy z córką, pt.: Luca. Od razu powiem: Wyjątkowego animowanego filmu.

Jest morze. Miasteczko. Tytułowy Luca.
W tle nadopiekuńczy rodzice, cudowna babcia i...przygody! :)
Tytułowy Luca. Syren? Chłopięca syrenka? Jak brak wody...chłopiec, zwykły chłopiec. Żyje w podwodnej wiosce. Pasie stado rybek – owiec i...z dala obserwuje...człekopodobnych potworów?
Luca jest inny, kolorowy, z syrenim dłuuugim ogonem.
Ma bezwzględny – od rodziców – zakaz wynurzania się z morza.
Ale...jak to u małego chłopca….ciekawość coraz większa! Coraz bardziej fascynują go znalezione przedmioty na dnie morza...a to budzik, a to gramofon, a to…..poznaje Alberto, który nie boi się wynurzać, doświadczać...być na wyspie, a zwłaszcza nie boi się tych dziwnych, ludzkich istot i jest ciekawy baaardzo miasteczka.
Oboje marzą o Vespie. Kultowym włoskim skuterze.
To ich największe marzenie. Jechać bez końca wyspą tą cudowną Vespą!
Alberto daje Luce lekcję pt.: „Silencio Bruno”. W skrócie „wszystko jest w głowie”. Twój lęk, obawa...nieraz przerażenie jest w Twojej głowie wystarczy sobie powiedzieć….”Silencio Bruno”, tak został przez Alberto spersonizowany, tym imieniem...Lęk!
I odważnie i….zjeżdżamy z góry naszą naprędce zrobioną (z wszystkiego, co pod ręką), bardzo chybotliwą, drewnianą Vespą!
Dawaj Luca zjeżdżamy...na łeb, na szyję, silencio Bruno!Leć! W górę! A potem...gwałtownie w dół, spadamy w morze, ale zabawa, ale wspaniale! :))
Lato! Wakacje! Słońce! A żółw trzyma podjazd, co byśmy na naszej Vespie...jeszcze wyżej mogli się wzbić w błękitne niebo!
Silencio Bruno i...w górę, najpierw klifem w dół, a potem w górę, wysoko! W niebo! Odważnie! Próbuj! Nie bój się! Jak nie spróbujesz to...nigdy nie popłyniesz! Nie poczujesz, nie spróbujesz!
Nie poczujesz tego cudownego uczucia...wiatru we włosach, morskiej bryzy...odrobiny szaleństwa!
To wszystko jest niezbędne, konieczne, by też...wypłynąć na głębokie wody, morza...swojego życia.
Alberto mieszka na swojej małej wyspie sam, czeka, długo czeka na tatę.
Oboje postanawiają wybrać się do miasteczka, bo….tam są...Vespy! Cudowne Vespy, na które można wsiąść i...jechać przed siebie!
Rybackie, piękne...włoskie miasteczko żyje….jest malownicze, namalowane kolorową akwarelą. Jest port. Fontanna na rynku. Ryneczek. Kutry. Dzieci grający w piłkę. Lody.
Jest wszystko. Jest pięknie. Jest malowniczo, uroczo.
I oni dwaj...dwa kolorowe „potworki” (czy aby na pewno potworki?), które jak tylko nie mają kontaktu z morzem, wodą przeistaczają się w „normalnych” chłopców.
Poznają fajną małą dziewczynkę - Giuliettę. Jej niby srogiego tatę, ich grubego kota.
Dowiadują się, że...za chwilę odbędzie się: coroczny wyścig kolarski, że...główna nagroda pieniężna, że...wtedy Vespa, to nic że stara, ale wreszcie...nasza i jazda w ...wyspę, lato, przygodę! :))
Nie będę już opowiadać jak ten piękny – czy tylko aby dla dzieci? - film się skończył….jak wyścig kolarski się skończył? Kto wygrał? Kto naprawdę wygrał? Co wygrał? O co był...ten wyścig?
O co są nasze wyścigi?
Co najważniejsze jest w wyścigu życia?
Kto jest...potworem? Czy czasami każdy z nas….przez chwilę, dłuższą chwilę...nie staje się potworem? Jak łatwo zostać potworem? Jak nie jest się potworem? I tak dalej...dalej….to wszystko są ważne pytania, nie dla dzieci...przede wszystkim dla nas, dorosłych.
Enrico Casarosa, reżyser filmu, zabrał nas widzów do czasów i miejsc swojego dzieciństwa. Do miasteczka o nazwie Portorosso. Do pięknej Italii. Lodów na ryneczku. Parującego makaronu na talerzu z pesto. Wyścigów rowerowych. Rybaków. Szlagierów włoskich….wakacji, słonecznego, pięknego lata!
Ten film to pochwała dziecięcej, chłopięcej ciekawości ...odwagi. To opowieść o Inności, Różności...Różnorodności, o kolorach, życia też.
To opowieść o Akceptacji. Przyjaźni. Ciekawości życia. O odwadze? Pewnie tak.
To piękny film bez zadęcia i łopatologicznego dydaktyzmu.
To film o tym, że mimo różnic bywamy bardzo do siebie podobni, a strach przed odmiennością (cudzą, naszą) wynika głównie i przede wszystkim z niewiedzy.
Studio Disney i Pixar przeniosło nas do.. wakacyjnego bez-czasu dzieciństwa. Do tego że...w prostocie jest największe piękno. Że...kolory, smak, zapach...Vespa to najcudowniejsze wspomnienia, które od środka budują naszą wyobraźnie, szerokość...myślę, naszej wrażliwości?
Luca jest, tak myślę sobie teraz, też o tym...że dziecko, dzieciństwo to też...przygoda, wolność, spontaniczność, silencio bruno….doświadczanie trochę dzikości serca? Że...oprócz wiedzy, umiejętności kształtujemy w dzieciach...empatię, wrażliwość na Inność, Różnorodność, ale też Odwagę i Siłę. Że bardzo często zapominamy o tym, że dziecko – oprócz zasad, wartości, norm, tzw. „posłuszeństwa” - wychowujemy też do buntu. Bo porządny człowiek, dobry obywatel musi wykształcić w sobie również zdolność do odwagi, spontaniczności...nieraz...pozytywnej nieograniczonej wolności, małej wręcz rebelii?
Świat jest nudny, płaski jak tylko jednolitość i posłuszeństwo.
Różnorodność, Kolory, Odwaga, Spontaniczność dają nam dopiero szansę na stworzenie wspólnoty wolnych ludzi i życia z prawdziwą pasją.
Tak, tak myślę….więc: Silencio Bruno! :))
Wolność każdego człowieka powstaje na przecięciu tego, co wewnątrz i na zewnątrz.

Andrzej Jankowski
dyrektor CIS

1 czerwca. Dzień Dziecka.

"Gdybym mogła od nowa wychować dziecko...
...malowałabym palcem częściej, niż nim wskazywała.
Mniej bym poprawiała, więcej przytulała.
Zamiast patrzeć na czas, dawałabym sobie czas, by patrzeć.
Mniej bym dbała o to, by wszystko wiedzieć; wiedziałabym raczej, jak lepiej dbać.
Częściej bym się z nim wspinała na drzewa i puszczała latawce.
Przestałabym bawić się w powagę, a poważniej bym się bawiła.
Przebiegałabym z nim więcej łąk i częściej przyglądałabym się gwiazdom.
Rzadziej bym szarpała, a częściej przytulała.
Rzadziej byłabym nieugięta, a częściej wspierała.
Najpierw budowałabym poczucie własnej wartości, potem dom.
Uczyłabym go mniej o miłości do siły, a więcej o sile miłości."
Diane Loomans

Mądre.

I jeszcze jedno….

Zapytano dzieci, co lubią a czego nie lubią? Oto odpowiedzi:

Nie lubię, kiedy rodzice:
Krzyczą na mnie.
Mówią, że mam być cicho.
Mówią „głupku”.
Nie zajmują się mną.
Każą spać w moim pokoju.
Jeżdżą beze mnie samochodem.
Każą ubrać się w to, czego bardzo nie lubię.
Mówią, że mam oglądać mecz, kiedy chcę iść na spacer.
Nie pozwalają mi zabrać zabawki do przedszkola.
Odejmują mi kropki, bo jak dostanę pięć kropek, to już mam prezent.
Dają klapsy i mnie biją.
Mówią „za chwilę”.
Nie dają mi szarlotki.
Gilgoczą mnie.
Nie czytają książki na noc.
Daleko wyjeżdżają.
Chodzą do pracy - bo ja nie znoszę przedszkola.
Kłócą się.
Jak mój tata się obraża, zamyka się wtedy w pokoju i mówi różne przekleństwa.
Trzaskają drzwiami.
Nie pozwalają oglądać wiadomości.

Lubię, kiedy rodzice:
Lepią mi żółwie albo koty z plasteliny.
Bawią się ze mną w królestwo, a ja jestem królem.
Jak tata buduje domek na szafie albo na drzewie.
Rysują mi ślimaki.
Pilnują, kiedy wchodzę na drzewo.
Chodzą ze mną wszędzie tam, gdzie oni.
Jak tata gra ze mną w piłkę nożną.
Zabierają mnie do restauracji i mogę jeść frytki.
Jak tata się ze mną przytula.
Przewalają się ze mną po łóżku.
Rozmawiają ze mną.
Się do siebie przytulają.
Jak tata i mama odbierają mnie razem z przedszkola.
Uczą mnie pływać.
Jeżdżą ze mną na wakacje do Mikołajek i Rucianej Nidy.
Jedzą razem z nami śniadanie.
Jak tata ogląda ze mną mecz.
Jak mnie mama zawozi do przedszkola.
Czytają mi.
Składają mi życzenia.
Mają więcej czasu.
Oglądają ze mną „Gwiezdne Wojny”.
Jak mnie tata huśta na huśtawce.
Zabierają mnie na pizzę hawajską.
Pozwalają, żeby się na nich wspinać.
Chodzą ze mną na duży basen.
Jak uczą mnie brzydkich słów.
Zapisują nas na konie.
Mówią, że mnie kochają.
Lubię, że w ogóle mam moich rodziców.
Pluskają się ze mną w jeziorze.
Gdy są blisko mnie i się nie kłócą.
Jak mama karmi ze mną w parku wiewiórki i kaczki.

za miesięcznikiem "Dziecko"

Trochę uśmiechu. Trochę nadziei.

Pandemia męczy…

Stan zawieszenia odbiera...chwilami...nadzieję? Jesteśmy zmęczeni…..towarzyszy nam od bardzo długiego czasu...poczucie niepewności, lęku, permanentny stres...o nasze zdrowie, o zdrowie naszych bliskich, też naszych podopiecznych. O pracę, o życie w ogóle...o skutki pandemii….?

Rodzice, a zwłaszcza mamy po tygodniach, miesiącach zdalnej nauki...połączonej najczęściej ze zdalną pracą wyglądają jak ….;))

Zadajemy sobie każdego dnia pytanie:...kiedy wreszcie? Kiedy w końcu? Kiedy to się skończy?

Czy już od następnego...choć miesiąca będzie...możliwa „normalna” praca?

Jak nasi Uczestnicy? Jak osoby...które leczą się psychiatrycznie? Z zaburzeniami, z chorobą np. dwubiegunową, ze schizofrenią? Im jest – w tym czasie, od wielu miesięcy już niestety, co oczywiste – szczególnie ciężko…

Jak np. z osobami, którym zgodnie z podpisanym programem za chwilę skończy się IPZS?

Czy zdążymy im pomóc w podjęciu, zdobyciu pracy? Czy starczy czasu?

Potrzebują naszej pomocy. Potrzebują naszego wsparcia. Potrzebują indywidualnych rozmów, spotkań. Specjalistycznych działań.

Chcę już wracać/ chcemy już wracać…

Chcę by...choć w okrojonym kształcie...Centrum Integracji Społecznej im. Jacka Kuronia...mogło na nowo funkcjonować. Pomagać. Służyć wsparciem. Pomocą.

Mam nadzieję, że...już od 1 lutego nastąpi nasza choć „mała” reaktywacja.

Ta ilustracja powyżej to Norman Rockwell (1894-1978), amerykański malarz i ilustrator, zasłynął okładkami dla magazynu "The Saturday Evening Post".

Jakże to teraz aktualne...

Andrzej Jankowski
Dyrektor CIS

Drabina. Ściana.

A Ty gdzie stawiasz swoją drabinę?

Gdzie przystawiasz? Do jakiej ściany?

Jest więcej czasu. W Centrum od 21 października lockdown. Decyzją Wojewody Kujawsko – Pomorskiego nastąpiło zawieszenie realizacji Indywidualnego Programu Zatrudnienia Socjalnego w naszym CIS. Do odwieszenia.

Kiedy? Kiedy to nastąpi?... nie wiem. Pewnie… przed nami jeszcze narodowa kwarantanna... najwcześniej: po feriach zimowych?

Chciałbym żeby jak najszybciej! Tyle już czasu bez….

26 października miała rozpocząć program nowa edycja. Do dnia 20 października mieliśmy już 11 osób, chcieliśmy – do tej październikowej edycji programu – przyjąć 15, może 16 osób?

Planowaliśmy na koniec grudnia jeszcze, kolejną edycję.

W tym roku Program realizowały 94 osoby, w poprzednich średnio: około 125.

Mieliśmy tylko 3 nowe edycje, w poprzednich latach zwykle, zawsze pięć, po kilkanaście osób każda.

To Ważne. Mniej o 30 osób. Trzydzieści osób mniej otrzymało szansę… możliwość na... zmianę, na zdobycie poprzez program pracy zawodowej.

Źle mi z tym….

Wracając…

Jest więcej czasu...

Więcej czasu na... czytanie. Myślenie. Szukanie. Na inspirację. Rozmowę. Z poszczególnym pracownikami Centrum. Z całym zespołem CIS. O….a może coś jeszcze? Jak inaczej? Jak nasz program? Poszczególne zajęcia?...pomoc indywidualna? Wsparcie psychologiczne? Terapeutyczne?Najogólniej... jak jeszcze bardziej pracować, aby… jeszcze bardziej efektywnie starać się – poprzez nasz Podmiot i z Jego – co najważniejsze – możliwie aktywnym udziałem – ”przepracować” Uczestnika deficyty, traumy… nierzadko wyuczoną bezradność, brak wystarczających, oczekiwanych na otwartym rynku pracy kompetencji społecznych, ażeby...takie moje marzenie – chciałbym bardzo! ..następowała zmiana, rozwój naszego Podopiecznego i żeby – pewnie z naszą pomocą, wsparciem – stawał się SamoDzielny, ażeby... mówiąc prosto: był w stanie radzić sobie w życiu.

Ostatnio gdzieś... szukając, przeglądając, zaglądając to tu to tam, znalazłem wypowiedź Wojciecha Eichelbergera…."Najgorszą rzeczą, jaka może się nam przydarzyć, jest refleksja pod koniec życia, że przystawiliśmy drabinę do złej ściany. Kontakt ze sobą, przychylna postawa wobec siebie, czas na uświadomienie sobie swoich potrzeb, frustracji i radości są niezbędne, żeby w porę drabinę przestawić. Czasem w życiu trzeba to zrobić wiele razy, bo zmieniają się nasze potrzeby i priorytety."

Każdy ma drabinę. Każdy ma swoją drabinę. Każdy gdzieś ją przystawia. Ustawia. Przesuwa. Zmienia ścianę.

Myślę, że fajnie jest jak w miarę systematycznie sprawdzamy: gdzie stoi? Po co? Przy czym?... przy jakiej ścianie?

Czy stoi... tak jak lubimy? Czujemy? Chcemy? Pragniemy?... czy stoi stabilnie? Czy... chybocze się? Czy może już niestety... leży?

Każdy z nas zmienia się i... zmieniają się nasze potrzeby, priorytety... cele... plany. Marzenia.

Wielką sztuką jest zauważenie, że... mamy już Inaczej, że... nie wystarcza to, co... kiedyś, wczoraj, że... chcemy już... innej ściany.

Aby „ZMIENIĆ” konieczne jest wyjście z naszej „strefy komfortu”, która często jest... strefą już sporego dyskomfortu przykrytego tylko kocykiem przyzwyczajenia, wygody czy… bezpieczeństwa?

A pod kocykiem... trochę głębiej, jeszcze głębiej... lęk?

A Ty... gdzie postawisz/przystawisz/przestawisz swoją drabinę?

Jedną ze ścian, aby... Coś zmienić jest CIS. Ściana z napisem CIS. Można - przystawiając swoją drabinę o CIS - się oprzeć, poczuć... stabilność, można coś zmienić i... gdzieś wejść? Może..wyżej? Trochę wyżej?... wysoko? Bardzo wysoko, na miarę swoich możliwości?

I jeszcze jedno... też gdzieś to ostatnio znalazłem, przeczytałem... masz to, na co się odważysz.

Andrzej Jankowski
Dyrektor CIS

Podziękowanie

Szanowny Pan Andrzej Jankowski
Dyrektor Centrum Integracji Społecznej im. Jacka Kuronia
w Bydgoszczy

Szanowny Panie Dyrektorze

W minioną sobotę, zadzwonił do mnie radca prawny CIS – Pan Tomasz Wolszlegier – z wiadomością niesłychanie dla mnie ważną, że Sąd pozytywnie rozpatrzył mój wniosek, o ogłoszenie upadłości konsumenckiej. Z tą jakże dobrą informacją podzieliłem się z synem, przyjaciółmi i znajomymi. Dostałem gratulacje, a wiele osób mówiło mi jak dużo udało mi się osiągnąć w ostatnim roku, jak bardzo na plus zmieniło się moje życie.

I wtedy naszła mnie refleksja, że właśnie rok temu zostałem pełnoprawnym członkiem CIS-owej społeczności. Dlatego postanowiłem napisać do Pana, a za Pana pośrednictwem do wszystkich pracowników CIS, z którymi miałem przyjemność współpracować, tych kilka słów podziękowań, refleksji.

Do CIS-u zostałem skierowany przez MOPS i szczerze powiem, że na pierwsze spotkanie, a później już zajęcia, szedłem z niewiarą, że uczestnictwo w tym programie coś rzeczywiście zmieni w moim życiu. Byłem na takim etapie życia, myślenia o sobie i myślenia o sobie w świecie, że „nie che mi się chcieć”, czyli w stanie głębokiej apatii, ogólnego rozmemłania życiowego, wspieranego jeszcze przez realny problem z nałogiem alkoholowym. Postanowiłem jednak spróbować,wytrzymać do końca programu. Nie było to dla mnie - a tym bardziej dla całej kadry CIS ZADANIE ŁATWE. Codziennie ranne wstawanie, konieczność aktywnego uczestnictwa w zajęciach, przestrzeganie regulaminu, itp., budziło u mnie uczucie niechęci i durnowatego buntu. Przecież przez tyle lat żyłem zupełnie inaczej, biednie ale bez obowiązków. Kilka razy złamałem regulamin ( alkohol), za co zostałem stosownie ukarany. Jednak w tych właśnie momentach pojawił się wstyd za moje zachowanie i autentyczny strach, że mogę zostać wykreślony z listy uczestników programu CIS. Przekonałem się przecież, z jak bardzo wielką życzliwością i realną pomocą spotkałem się w CIS. Wsparcie psychologiczne Pani Karoliny (z którego korzystam do dzisiaj); pomoc Pana Tomasza w kluczowych dla mnie sprawach ( uzyskanie na drodze sądowej orzeczenia o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności oraz wyrok ogłaszający moją upadłość konsumencką); pomoc Pani Joanny w podjęciu stażu, a potem pracy na pełen etat; wiedzę na zajęciach i życzliwość w prywatnych rozmowach, sprawach z Panią Anią, Panią Basią, Panem Adamem i Panem Michałem. Nie do przeceniania były prywatne i służbowe rozmowy z Panem, Panie Andrzeju. Konsekwencja w działaniu, wyrozumiałość i przełamanie moich obaw przed rozpoczęciem pracy na cały etat w ochronie obiektów, zadecydowały o moich dalszych losach. Podziwiam WAS WSZYSTKICH za to, że wytrzymaliście ze mną do momentu pójścia do pracy i serdecznie za to Wam dziękuję. Dziękuję także za to, że w CIS poznałem fantastycznych ludzi, koleżanki i kolegów z kursu mojej edycji. Z niektórymi, mam stały kontakt. Podziwiam ich za konsekwencję w walce ze swoimi problemami życiowymi, przy których moje kłopoty wydają się być błahymi i niewartymi większej uwagi. Mogłem na nich liczyć jak byłem w potrzebie.

Teraz po pięciu miesiącach pracy jestem zdyscyplinowanym pracownikiem, nie korzystam już z żadnych pasywnych form pomocy społecznej, zarabiam na normalne, skromne ale godziwe życie. Po raz pierwszy od wielu lat mam oszczędności, poczucie bezpieczeństwa i pewności, że dzięki CIS-owi powoli wychodzę na prostą.

Jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia. Przekonałem mojego dobrego kolegę do zainwestowania środków w utworzenie spółki non profit przy wsparciu merytorycznym i finansowym Kujawsko – Pomorskiego Centrum Wsparcia Ekonomii Społecznej. Ideą przedsiębiorstwa działającego w tej formule, jest pomoc ludziom z problemami, żyjącym w sferze wykluczenia społecznego i zawodowego, w powrocie do pełnej aktywności.

Zostałem Liderem Grupy Inicjatywnej tej spółki i prowadzę nabór chętnych do pracy i aktywnego uczestnictwa w tym projekcie. Także i tym razem zwracam się do CIS z gorącą prośbą o pomoc i wsparcie w poszukiwaniu kandydatów wśród byłych, obecnych i przyszłych uczestników edycji CIS. Wiem – z własnych obserwacji – że takich wartościowych ludzi jest pod Waszą opieką wielu. Z jednym z nich, Maciejem już współpracuję. Głęboko jestem przekonany, że Wasze olbrzymie doświadczenie w pracy z ludźmi będzie dla mnie bardzo pomocne w tych działaniach. Spółka będzie zajmować się pracą na styku informatyki, reklamy i ogłoszeń. Ja osobiście będę odpowiadał za działania marketingowe i reklamowe, co oznacza powrót do zawodu wykonywanego już wcześniej, pracy w której czuję się kompetentny i z której czerpię satysfakcję. Więcej na temat potrzeb kadrowych napisałem w odrębnym liście. Kiedyś już pracowałem przy takim projekcie i mam doświadczenie. Niestety przed samym końcem, inwestor się wycofał, z niezrozumiałych dla mnie i ludzi z K-POWES powodów.

Mam taką cichą nadzieję, że pomagając sobie , mam szansę pomóc innym.

CIS wyciągnął rok temu do mnie pomocną dłoń, czas żebym teraz to ja postarał się komuś pomóc.

Jeszcze raz dziękuję WAM WSZYSTKIM za okazaną pomoc, wyrozumiałość , cierpliwość i proszę o dalsze wsparcie.

Z wyrazami wdzięczności i głębokiego szacunku

Marek, absolwent programu CIS

Pan Marek...

Tego maila Pan Marek wysłał do mnie 2 października…

Wysłał go o 2.23. Był w pracy, na nocnej zmianie….mówił, że będzie pisał. Że...podzieli się tym wszystkim, co otrzymał w Centrum.

Rozmawialiśmy ostatnio często. Dzwonił. Przychodził. Odwiedzał. Był pełen entuzjazmu...energii...wiary, że się uda! Ze musi się udać! Że chce pomagać, że chce pomóc...Innym. Że...chce oddać, to...co otrzymał! Że...Dobro wraca. Że...dzięki CIS Jego życie się wyprostowało. Że...nie pije, że...się trzyma, że...tak dużo jeszcze nie pracował, że...nadgodziny. Oszczędności. Że...tyle pieniędzy to jeszcze nie miał!;))

Chciał założyć podmiot ekonomii społecznej. Chciał stworzyć, bardziej współtworzyć Spółkę Non Profit. Chciał pisać projekt. Chciał ubiegać się o środki z Unii Europejskiej. Powtarzał, że...On już wszystko ma, teraz przyszedł czas na pomoc Innym. Szkolił się - po godzinach swojej pracy - w Kujawsko-Pomorskim Ośrodku Wsparcia Ekonomii Społecznej w Bydgoszczy. Włączył w swoje działania swojego, kolegę? Przyjaciela…? Mówił o nim...Inwestor. Miał Plan. Miał Pomysł. Chciał doprowadzić wszystko do końca. Już także, od samego początku, włączył w swoje działania współtworzenia Spółki swojego kolegę z edycji – Pana Macieja, szukali wśród poszczególnych edycji kolejnych uczestników….którzy chcieliby, nie ukrywajmy ciężką, żmudną, systematyczną pracą każdego dnia...stworzyć COŚ WŁASNEGO, stworzyć SWÓJ BIZNES, SWOJĄ DZIAŁALNOŚĆ GOSPODARCZĄ...w której mogliby znaleźć swoje miejsce, swoją pracę...swoje poczucie wartości, swoją stabilizację życiową...Inne osoby zagrożone, bądź już dotknięte wykluczeniem społecznym.

Był bardzo zdeterminowany.

Był pełen Pasji….Mocno mu kibicowaliśmy. Mocno Go wspieraliśmy!

To miało być dzieło Jego życia?

Tak to wyglądało.

Miał tylko 65 lat. W lipcu br mógł przejść już na emeryturę, ale ciągle jeszcze pracował...

Zmarł...9 października.

Tego dnia miał mieć zmianę. Miał być w pracy….

Pracownik ochrony. Obiekt...gdzieś na Osowej Górze.

Miał być….

Spieszmy się kochać ludzi, bo…..

Mam Cię Marku ciągle przed oczyma...mam Cię w głowie...nie mogę ciągle uwierzyć!

Cześć Jego Pamięci. Niech spoczywa w Pokoju.

Jutro pogrzeb.

Andrzej Jankowski
Dyrektor CIS

† Marek

Kolega, Przyjaciel, Uczestnik programu CIS. Wczoraj pożegnaliśmy naszego Dobrego Kolegę. Odszedł na zawsze, ale zawsze pozostanie w naszej pamięci i sercach. Marka poznałem dzięki programowi CIS, był – jak trudno to jeszcze napisać – moim kolegą z edycji. Wydawał się być mimo własnych problemów osobą doświadczoną, kompetentną, życzliwą, otwartą, kochającą świat i życie. Lubił czytać kryminały i powieści. Jego ulubioną książką była powieść pt.: „W imię róży”. Był osobą wielkoduszną i dobrą, Marek był wspaniałym i niepowtarzalnym człowiekiem, to też człowiek wielkiego serca i zasług. Zawsze można było na niego liczyć, w trudnych czasach zdobył się na gest pomocy innym, jest On współtwórcą pomysłu Spółki Non Profit, przez którą chciał pomóc kolegom i koleżankom z programu. Był zapalony do tego przedsięwzięcia jak mało kto i zarażał tą wiarą nas wszystkich. Zawsze otwarty na ludzi i ich pomysły z chęcią słuchał kolegów i koleżanki. Poświęcał czas własny aby stworzyć dzieło swojego życia i spełnić wielkie marzenie. Pomagając przy tym wszystkim był wdzięczny za to, iż uczestniczył w programie i zawsze powtarzał że: miał wielkie szczęście tu trafić i spotkało go wiele dobroci, pomocy ze strony pracowników CIS. Zawsze powtarzał, że dobro powraca. Powoli dzięki Nim i współpracy ze swoim kolegą nabierał rozmachu w swoich działaniach i przełamywał wszelkie bariery nie tylko życiowe. Pomimo pandemii COVID-19 potrafił dostosować swoje działania w taki sposób aby przynosiły one jak najlepsze efekty. Jestem śmiało przekonany, iż mogę powiedzieć, że dawno tak wspaniałego człowieka nie miałem okazji poznać.

Z wdzięcznością Markowi za wszystko:

Maciej, kolega z 60 edycji.