CIS Bydgoszcz

Luca. Silencio Bruno. Wakacje.

Lato, lato, lato czeka
Razem z latem czeka rzeka
Razem z rzeką czeka las
A tam ciągle nie ma nas!

Śpiewaliście? Ja śpiewałem! :)

Tutaj by mogło trochę inaczej brzmieć…
Jakoś tak...?

Lato, lato czeka
Razem z latem czeka morze
Razem z morzem czeka Vespa
a tam ciągle nie ma nas!

Nie rzeka, a morze...nie las, a mała wyspa i...piękne nadmorskie, portowe, rybackie...z lat 50tych ...tak malownicze i piękne...miasteczko.
To sceneria filmu dla dzieci, byliśmy z córką, pt.: Luca. Od razu powiem: Wyjątkowego animowanego filmu.

Jest morze. Miasteczko. Tytułowy Luca.
W tle nadopiekuńczy rodzice, cudowna babcia i...przygody! :)
Tytułowy Luca. Syren? Chłopięca syrenka? Jak brak wody...chłopiec, zwykły chłopiec. Żyje w podwodnej wiosce. Pasie stado rybek – owiec i...z dala obserwuje...człekopodobnych potworów?
Luca jest inny, kolorowy, z syrenim dłuuugim ogonem.
Ma bezwzględny – od rodziców – zakaz wynurzania się z morza.
Ale...jak to u małego chłopca….ciekawość coraz większa! Coraz bardziej fascynują go znalezione przedmioty na dnie morza...a to budzik, a to gramofon, a to…..poznaje Alberto, który nie boi się wynurzać, doświadczać...być na wyspie, a zwłaszcza nie boi się tych dziwnych, ludzkich istot i jest ciekawy baaardzo miasteczka.
Oboje marzą o Vespie. Kultowym włoskim skuterze.
To ich największe marzenie. Jechać bez końca wyspą tą cudowną Vespą!
Alberto daje Luce lekcję pt.: „Silencio Bruno”. W skrócie „wszystko jest w głowie”. Twój lęk, obawa...nieraz przerażenie jest w Twojej głowie wystarczy sobie powiedzieć….”Silencio Bruno”, tak został przez Alberto spersonizowany, tym imieniem...Lęk!
I odważnie i….zjeżdżamy z góry naszą naprędce zrobioną (z wszystkiego, co pod ręką), bardzo chybotliwą, drewnianą Vespą!
Dawaj Luca zjeżdżamy...na łeb, na szyję, silencio Bruno!Leć! W górę! A potem...gwałtownie w dół, spadamy w morze, ale zabawa, ale wspaniale! :))
Lato! Wakacje! Słońce! A żółw trzyma podjazd, co byśmy na naszej Vespie...jeszcze wyżej mogli się wzbić w błękitne niebo!
Silencio Bruno i...w górę, najpierw klifem w dół, a potem w górę, wysoko! W niebo! Odważnie! Próbuj! Nie bój się! Jak nie spróbujesz to...nigdy nie popłyniesz! Nie poczujesz, nie spróbujesz!
Nie poczujesz tego cudownego uczucia...wiatru we włosach, morskiej bryzy...odrobiny szaleństwa!
To wszystko jest niezbędne, konieczne, by też...wypłynąć na głębokie wody, morza...swojego życia.
Alberto mieszka na swojej małej wyspie sam, czeka, długo czeka na tatę.
Oboje postanawiają wybrać się do miasteczka, bo….tam są...Vespy! Cudowne Vespy, na które można wsiąść i...jechać przed siebie!
Rybackie, piękne...włoskie miasteczko żyje….jest malownicze, namalowane kolorową akwarelą. Jest port. Fontanna na rynku. Ryneczek. Kutry. Dzieci grający w piłkę. Lody.
Jest wszystko. Jest pięknie. Jest malowniczo, uroczo.
I oni dwaj...dwa kolorowe „potworki” (czy aby na pewno potworki?), które jak tylko nie mają kontaktu z morzem, wodą przeistaczają się w „normalnych” chłopców.
Poznają fajną małą dziewczynkę - Giuliettę. Jej niby srogiego tatę, ich grubego kota.
Dowiadują się, że...za chwilę odbędzie się: coroczny wyścig kolarski, że...główna nagroda pieniężna, że...wtedy Vespa, to nic że stara, ale wreszcie...nasza i jazda w ...wyspę, lato, przygodę! :))
Nie będę już opowiadać jak ten piękny – czy tylko aby dla dzieci? - film się skończył….jak wyścig kolarski się skończył? Kto wygrał? Kto naprawdę wygrał? Co wygrał? O co był...ten wyścig?
O co są nasze wyścigi?
Co najważniejsze jest w wyścigu życia?
Kto jest...potworem? Czy czasami każdy z nas….przez chwilę, dłuższą chwilę...nie staje się potworem? Jak łatwo zostać potworem? Jak nie jest się potworem? I tak dalej...dalej….to wszystko są ważne pytania, nie dla dzieci...przede wszystkim dla nas, dorosłych.
Enrico Casarosa, reżyser filmu, zabrał nas widzów do czasów i miejsc swojego dzieciństwa. Do miasteczka o nazwie Portorosso. Do pięknej Italii. Lodów na ryneczku. Parującego makaronu na talerzu z pesto. Wyścigów rowerowych. Rybaków. Szlagierów włoskich….wakacji, słonecznego, pięknego lata!
Ten film to pochwała dziecięcej, chłopięcej ciekawości ...odwagi. To opowieść o Inności, Różności...Różnorodności, o kolorach, życia też.
To opowieść o Akceptacji. Przyjaźni. Ciekawości życia. O odwadze? Pewnie tak.
To piękny film bez zadęcia i łopatologicznego dydaktyzmu.
To film o tym, że mimo różnic bywamy bardzo do siebie podobni, a strach przed odmiennością (cudzą, naszą) wynika głównie i przede wszystkim z niewiedzy.
Studio Disney i Pixar przeniosło nas do.. wakacyjnego bez-czasu dzieciństwa. Do tego że...w prostocie jest największe piękno. Że...kolory, smak, zapach...Vespa to najcudowniejsze wspomnienia, które od środka budują naszą wyobraźnie, szerokość...myślę, naszej wrażliwości?
Luca jest, tak myślę sobie teraz, też o tym...że dziecko, dzieciństwo to też...przygoda, wolność, spontaniczność, silencio bruno….doświadczanie trochę dzikości serca? Że...oprócz wiedzy, umiejętności kształtujemy w dzieciach...empatię, wrażliwość na Inność, Różnorodność, ale też Odwagę i Siłę. Że bardzo często zapominamy o tym, że dziecko – oprócz zasad, wartości, norm, tzw. „posłuszeństwa” - wychowujemy też do buntu. Bo porządny człowiek, dobry obywatel musi wykształcić w sobie również zdolność do odwagi, spontaniczności...nieraz...pozytywnej nieograniczonej wolności, małej wręcz rebelii?
Świat jest nudny, płaski jak tylko jednolitość i posłuszeństwo.
Różnorodność, Kolory, Odwaga, Spontaniczność dają nam dopiero szansę na stworzenie wspólnoty wolnych ludzi i życia z prawdziwą pasją.
Tak, tak myślę….więc: Silencio Bruno! :))
Wolność każdego człowieka powstaje na przecięciu tego, co wewnątrz i na zewnątrz.

Andrzej Jankowski
dyrektor CIS